lutego 24, 2019

"Save me" - Mona Kasten

"Save me" - Mona Kasten
"- Przebaczenie nigdy nie jest błędem - mówię cicho. W jej zielonych oczach pojawia się błysk.
 - Przebaczenie to dowód siły i wielkoduszności. Jeżeli człowiek latami zatraca się w gniewie, niszczy samego siebie i tym samym nie jest lepszy od osoby, która go skrzywdziła."

Tytuł:"Save me"
Autor: Mona Kasten
Liczba stron: 384
Data wydania: 13 luty 2019
Seria: Maxton Hall
Tom: 1
Wydawnictwo: Jaguar



Pochodzą z różnych światów, a jednak są sobie przeznaczeni.
Pieniądze, luksusy, imprezy i władza – dla Ruby Bell to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia. Odkąd dzięki stypendium może uczęszczać do elitarnego liceum Maxton Hall, robi co w jej mocy, by nie rzucać się w oczy innym uczniom.
A zwłaszcza Jamesowi Beaufortowi, nieformalnemu przywódcy szkolnej elity. Jest zbyt arogancki, zbyt bogaty, zbyt przystojny. O ile największym marzeniem Ruby są studia w Oksfordzie, on zdaje się żyć od imprezy do imprezy.
Jednak pewnego dnia Ruby poznaje starannie skrywaną tajemnicę; dowiaduje się o czymś, co zniszczyłoby reputacje rodziny Jamesa, gdyby ta informacja trafiła do opinii publicznej. I nagle James nie może jej dłużej nie zauważać. I choć Ruby nigdy nie chciała należeć do jego świata, ani James, ani jej uczucia nie zostawiają jej żadnego wyboru.


– Dlaczego zawracasz sobie głowę przyszłością, skoro mamy teraz? – pyta cicho.
– Bo zasłużyłaś na coś lepszego. Moja przyszłość jest już skreślona. Twoja nie. 
– Nieprawda – mówi stanowczo. – Masz takie same możliwości, jak wszyscy inni. Tylko musisz wyciągnąć po nie rękę, James."


Oficjalnie zakochałam się w stylu pisania autorki. Ta historia pochłonęła mnie już od pierwszych stron. Kiedy było głośno o serii Begin Again nie wiedziałam o co tyle szumu, bo nie zapoznałam się z nią jeszcze, jednak po "Save me" sięgnę po każdą książkę Mony Kasten. 

Historia przedstawiona w "Save me" oderwała mnie od rzeczywistości na kilka pięknych godzin. Jej się nie czyta, przez nią się płynie. Poznajemy Ruby, której marzeniem jest studiowanie na Oxfordzie. Jej całkowitym przeciwieństwem jest James. Bogaty, przystojny i władczy. Niczego nie traktuje poważnie i zachowuje się tak jakby wszystko było mu wolno. Na pozór może być to zwykła młodzieżówka, jednak porusza ona kilka naprawdę ważnych kwestii. Wszyscy wiemy, że pieniądze to nie wszystko, jednak wiadomo, zdarza nam się zazdrościć osobom, które mają zdecydowanie więcej niż my. Jednak właśnie takie osoby mogą codziennie zakładać maski, pod którymi kryje się ból i samotność. Ważne jest, aby mimo wszystko znaleźć kogoś, kto patrzyć będzie na nas, a nie zawartość naszego portfela. W książce przedstawiono dwa zupełnie różne światy. Sami przekonajcie się jak wiele różni i jak wiele łączy bohaterów. Są oni barwni, ciekawi i naprawdę różnorodni. Przez całą książkę towarzyszyło mi wiele emocji, zaczynając od śmiechu, a na łzach kończąc. Jest to dla mnie naprawdę niesamowite, że podczas czytania nie wiedziałam co się dzieje się obok. Kartki same uciekały i było mi źle, że tak szybko ja skończyłam. Mimo, że mamy tutaj pewien schemat, dialogi i wydarzenia dodają tyle do fabuły, że nie sposób odłożyć książki na bok. Dodatkowo zakończenie. Nie wiem jak wytrzymam tyle czasu do premiery drugiej części. Będę odliczała dni z niecierpliwością. Dawno nie czekałam tak bardzo na jakąś książkę.



" - Moi rodzice zawsze powtarzają, że świat stoi przede mną otworem. Że nie ma znaczenia, skąd pochodzę i dokąd zmierzam. Uczyli mnie, że mogę robić wszystko, czego zapragnę, i że nie powinnam się niczego bać. Moim zdaniem każdy człowiek powinien mieć prawo wyboru."

"Save me" to książką, w której całkowicie się zakochałam. Będzie to na pewno jeden z najlepszych tytułów 2019 roku. Zachęcam Was do zapoznania się z nią. Jest to młodzieżówka, przy której można się oderwać od rzeczywistości. Jednoczenie porusza ona ważne tematy i wywołuje wiele emocji. Już nie mogę doczekać się dnia, kiedy poznać będę mogła dalsze losy Ruby i Jamesa. Na pewno będę często wracać do tej historii.



lutego 13, 2019

"Bezbronne" - Taylor Adams

"Bezbronne" - Taylor Adams
"- A więc... mam dla was, dzieciaki, pewną z trudem zdobytą mądrość. Chcecie się dowiedzieć jak zrujnować sobie życie? To nigdy nie jest konsekwencją jednej, ważnej, czarno-białej decyzji. Składają się na to dziesiątki drobnych decyzji, które podejmujemy każdego dnia. To głównie wymówki, przynajmniej w moim przypadku. Wymówki są jak trucizna." 

Tytuł: "Bezbronne"
Autor: Taylor Adams
Ilość stron: 368
Data wydania: 13 luty
Wydawnictwo: Otwarte


Odludzie. Śnieżyca. Mała dziewczynka uwięziona w aucie. Znikąd pomocy. Co byś zrobiła?
Darby jechała z uniwersytetu do domu, gdy rozszalała się burza śnieżna i uwięziła ją na odludziu. Najbliższą noc dziewczyna będzie musiała spędzić na postoju przy autostradzie z czterema obcymi osobami i bez zasięgu. Gdy rozgląda się po parkingu, przypadkowo odkrywa, że w jednym z aut uwięzione jest małe dziecko...
Kto z przebywających na postoju jest porywaczem? Kim jest uwięziona dziewczynka? Jak można jej pomóc?


"Jest taka pora bardzo późno w nocy, kiedy siły zła są podobno najmocniejsze. "Godzina duchów", mawiała kiedyś matka. Darby z idiotyczną nutką grozy w głosie.  Przypada ona o trzeciej nad ranem. To rzekomo właśnie wtedy siły szatana drwią sobie z Trójcy Świętej."

"Bezbronne" to książka, która niestety mnie rozczarowała. Opnie na jej temat są naprawdę bardzo podzielone. Czytelnicy się nią zachwycają lub wręcz przeciwnie, znajdują dużo minusów. Tym razem niestety znalazłam się w tej drugiej grupie. Moim zdaniem książka ma bardzo duży potencjał, który nie został wykorzystany. Sam pomysł na fabułę jest świetny. Mamy tutaj mroźną noc, punkt odcięty od świata i grupkę nieznanych sobie osób. Muszę przyznać, że kilka razy towarzyszył mi niepokój i mogłam wczuć się w ten klimat. Niestety szybko zostałam z niego wyrwana. Pierwsze 100 stron jest naprawdę dobre, jednak nagle wylano na mnie kubeł zimnej wody. Nie rozumiałam zachowań bohaterów, często były one przesadzone i naprawdę nielogiczne. Samo zachowanie małego dziecka było mocno przerysowane, przynajmniej moim zdaniem. Raczej w prawdziwym świecie gdy miejsce miałaby taka sytuacja, połowa przedstawionych zachowań nie miałaby miejsca. Czułam, że autor dał się chyba trochę za bardzo ponieść i pogubił w akcji. Jest to oczywiście moje subiektywne zdanie. Rozumiem, że są osoby, którym bardzo spodobała się ta książka. Ja chyba po prostu za wiele od niej oczekiwałam. Dodatkowo nie do końca zrozumiałam zakończenie, ale to może być wywołane tym, że pogubiłam się w ostatnich wydarzeniach. Plusem książki jest na pewno to, że czyta się ją bardzo szybko. Jest napisana lekko i może być to lektura na jeden wieczór. Znalazłam informację, że książka będzie miała swoją ekranizację. Myślę, że na dużym ekranie wypadnie ona lepiej. Na pewno ją obejrzę, ponieważ jestem ciekawa czy znajdzie się tam to, czego podczas czytania mi niestety zabrakło.


"Kiedy jednak wsłuchała się w jej słowa, zaczęła nieco bardziej ją doceniać. Zawsze myślała, że piosenka opowiada o śniegu, ale okazało się, że jest w niej też potężny ładunek nostalgii i tęsknoty za domem."

Ponieważ odnaleźć można różne opnie i zdania na temat książki "Bezbronne" nie chcę jej nikomu odradzać. Jeśli ktoś jest ciekaw tej książki, najlepiej zrobi sięgając po nią i wyrabiając sobie własne zdanie. Ile osób tyle punktów widzenia, dlatego w tym przypadku najlepiej będzie zapoznać się z treścią. Nie jest to tytuł, który polecam, jednak też nie zniechęcam do niego.




lutego 12, 2019

"Nasze małżeństwo" - Tayari Jones

"Nasze małżeństwo" - Tayari Jones

"Nie wiem, jak długo tam tkwiliśmy, nieruchomo niczym dwa sąsiadujące ze sobą nagrobki. Mąż. Żona. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela."

Tytuł: "Nasze małżeństwo"
Autor: Tayari Jones
Ilość stron: 368
Data wydania: 30 stycznia
Wydawnictwo: Otwarte




Droga Celestial i Roya do ślubu była dość wyboista. Obydwoje z silnymi charakterami, ambitni, miotali się, zanim ostatecznie przyjęli role męża i żony.
Osiemnaście miesięcy. Tyle zdążyli nacieszyć się sobą.
Jedna noc i fatalny zbieg okoliczności. Tyle wystarczyło, by Roy trafił do więzienia, a Celestial stała się żoną skazańca.
Przed nimi wyzwanie, któremu musi sprostać ich uczucie, wierność i zaangażowanie.



"Byłam świeżo upieczoną mężatką, wciąż z ziarenkiem ryżu we włosach. Półtora roku po ślubie balansowałam na cienkiej linii - już nie panna młoda, a jeszcze nie żona."

Kiedy zdecydowałam się przeczytać książkę "Nasze małżeństwo" bałam się, że nie będzie ona dla mnie. Opis nie zdradza nam wielu informacji, dlatego myślałam, że będzie ona ciężka do przeczytania. Kiedy jednak zaczęły pojawiać się pozytywne opnie i to w naprawdę dużych ilościach, postanowiłam że i ja po nią sięgnę. Dobrze zrobiłam, ponieważ wywarła ona na mnie ogromne wrażenie. Ma lepsze i gorsze momenty, jednak najbardziej spodobała mi się przez tematy które porusza oraz ile przemyśleń pozostaje po zakończeniu. Poznajemy historię Celestial i Roya. Można powiedzieć, że byli jeszcze świeżo po ślubie, gdy na ich drodze stanęła tragedia. Wystarczy znaleźć się w złym miejscu o niewłaściwej porze i nasze życie wywraca się do góry nogami. Gdy Roy trafia do więzienia starają się oni odnaleźć w nowej rzeczywistości. Celestial nie była przygotowana na rolę  żony skazańca, jednak dla miłości można zrobić wszystko. Autorka porusza ważny temat, jakim jest małżeństwo. Związek dwojga ludzi, relacja jaką tworzą oraz to co dla nich ona znaczy. Kiedy trzeba podjąć wyzwanie i wykazać się niezwykłym zaangażowaniem, wtedy poznać możemy kim naprawdę jest ta druga osoba. Niepielęgnowany związek może zaniknąć i rozpaść się w ciągu paru chwil. Musimy walczyć o drugą osobę, jednocześnie jednak nie możemy zatracić samych siebie i własnego "ja".

Podczas lektury towarzyszyło mi wiele emocji. Poznajemy historię człowieka, który przez kolor skóry i brak wiary innych osób zostaje osądzony i ukarany. Co chwila spotkać się możemy z brakiem tolerancji oraz okrutną rzeczywistością.  Trzeba jednak radzić sobie ze wszystkim i otaczać się osobami, które są nam oddane i kochają nas takich jakimi jesteśmy. To bardzo ważne i takie przesłanie odnalazłam też na stronach książki. Mimo, że miała ona słabsze momenty, skłoniła mnie do wielu refleksji.


"- Człowiek w twoim położeniu musi patrzeć na świat jak nowonarodzone dziecko. Udawaj, że wszystko jest dla ciebie nowe, i czekaj, aż życie wskaże ci właściwą drogę. Zawsze myśl o tym co dzieje się tu i teraz."

Styl pisania autorki jest ciekawy i jednocześnie bardzo przystępny. Podobały mi się fragmenty przedstawione w formie listów. Rozdziały podzielone są między bohaterów, dzięki czemu możemy poznać całą historię z różnych perspektyw oraz zobaczyć różne sposoby myślenia. Niestety podczas czytania trafiałam na bardzo nudne części, jednak pojawiały się elementy zaskoczenia, które mi to rekompensowały. Myślę, że jest to książka, po którą warto sięgnąć, szczególnie jeśli kogoś interesuje ten temat i jest ciekawy jak przedstawiła go autorka. Moim zdaniem u każdego powinna wywołać ona pewne przemyślenia i właśnie przez ten fakt warto zapoznać się z treścią tej książki.


lutego 06, 2019

"Neverworld wake" - Marisha Pessl

"Neverworld wake" - Marisha Pessl
"Umysł robi wszystko, by załagodzić skutki każdej katastrofy. Stara się z całych sił. Ale w którymś momencie rozziew między rzeczywistością a fantazją staje się tak wielki, że umysł nie może dłużej udawać. Słowa pocieszenia, nadzieja, że wszystko będzie dobrze, w końcu rozłażą się, rozpadają i bledną, aż nic po nich nie zostaje.
I budzisz się z krzykiem."

Tytuł:"Neverworld wake"
Autor: Marisha Pessl
Liczba stron: 364
Data wydania: 16 stycznia
Wydawnictwo: Jaguar


Pięcioro przyjaciół. Tylko jedno z nich może przeżyć. Porywający thriller, w którym czas zapętlił się w wiecznym powtórzeniu. Komu uda się wyrwać z koszmarnej otchłani? Jaką cenę będzie musiał zapłacić?

Beatrice Hartley i pięcioro jej najlepszych przyjaciół tworzyli świetną ekipę. Ale wszystko zmieniła śmierć Jima, geniusza muzycznego i chłopaka Beatrice.
Rok po zakończeniu szkoły Beatrice wraca do Wincroft – nadmorskiej posiadłości, gdzie spędzili razem wiele wieczorów, dzielili się tajemnicami i planowali zmienić świat. Beatrice ma nadzieję, że pozna odpowiedzi na mroczne pytania dotyczące okoliczności śmierci Jima. Podejrzewa, że jej przyjaciele wiedzą znacznie więcej, niż chcą zdradzić. Beatrice czuje, że nigdy nie pozna prawdy.
Rankiem, po burzy, do drzwi puka tajemniczy mężczyzna. Beztroskim tonem oznajmia coś, co wydaje się niemożliwe: czas się zatrzymał, zapętlił się w wiecznym powtórzeniu, które zdołają przerwać, tylko jeśli podejmą niezwykle trudną decyzję. Beatrice dostaje ostatnią szansę, by poznać odpowiedzi na dręczące ją pytania… I ostatnią szansę, by żyć. 

Tak zaczyna się Pętla w Neverworld.


"Tworzyliśmy klub, tajemne stowarzyszenie, na które wszyscy pozostali uczniowie w Darrow patrzyli z zazdrością - a my nawet nie zwracaliśmy na to uwagi. Przyjaźń, jeśli jest głęboka, sprawia, że stajesz się ślepy na resztę świata. Staje się twoim ekskluzywnym klubem o ściśle pilnowanych granicach, niesprawiedliwym rozdziale zielonych kart, bogatej kulturze niezrozumiałej dla osób z zewnątrz."

"Neverworld wake" to książka, która kryje w sobie wiele sekretów i tajemnic. Po skończeniu nie wiedziałam jak pozbierać swoje myśli. Zacznijmy od fabuły. Kiedy poznałam opis, od razu wiedziałam, że muszę to przeczytać. Pętla czasowa, grupa nastolatków i sprawa do rozwiązania. Sam pomysł jest niesamowity i powiem Wam, że lubię czytać właśnie takie książki. Była ona pokręcona i dziwna, ale jak najbardziej w ten pozytywny sposób. Książka podzielona jest na trzy części. Najmniej podobała mi się pierwsza, czytało mi się ją dobrze, ale nie mogłam jakoś całkowicie wciągnąć się w tę historię. Jednak kiedy dotarłam do drugiej części, nie potrafiłam się od niej oderwać. Jest napisana ciekawie i łatwo, dzięki temu czyta się ją bardzo szybko. Wydarzenia poznajemy z perspektywy Beatrice, to ona jest narratorem. Podobało mi się to, że z każdym rozdziałem dostarczane były nowe informacje i tajemnice, które nieraz mnie zaskoczyły. Największą niespodzianką jednak było dla mnie zakończenie. Możliwe, że są osoby, które się go łatwo domyślą, mi jednak nawet przez myśl nie przeszło że sprawy mogą potoczyć się w tym kierunku.

Autorka świetnie wykreowała każdą postać w książce. Mamy tu grupę osób o naprawdę odmiennych i wyrazistych charakterach. Każdy się wyróżnia i pełni bardzo ważną rolę. To nie wątek miłosny jest tutaj główny, lecz więzy i relacje między przyjaciółmi. Pokazane zostało jak wiele w życiu człowieka pełnią osoby, które mimo, że nie są rodziną, zmieniają sobie nawzajem życie. Czasem na gorsze, czasem na lepsze. Mogą rozumieć się oni bez słów oraz nawzajem niszczyć. Często możemy znaleźć się w złym miejscu, o niewłaściwej porze. Wtedy kiedy pojawia się sytuacja zagrażająca maski mogą opaść, a my możemy dostrzec kto naprawdę się dla nas liczy. 



"Czuliśmy, jak życie nas spala, nasze blizny były równie rzeczywiste jak wiatr siekający nam twarze. Wiedzieliśmy, że wkrótce wszystko się zmieni, że nasza młodość istnieje teraz i właściwie za chwile się skończy, że miłość jest krucha, a śmierć prawdziwa."

"Neverworld wake" to książka, którą polecam. Nie była ona idealna, miała swoje niedociągnięcia oraz lepsze i gorsze momenty, jednak naprawdę dobrze się przy niej bawiłam. Fabuła, bohaterowie i zakończenie to zdecydowanie największe plusy i właśnie dla nich warto zapoznać się z tą historią. Dodatkowo na jej podstawie powstaje serial na Netflixie, który na pewno będę oglądać i nie mogę się go doczekać. Zachęcam jednak przed premierą serialu, przeczytać papierową wersję. Dajcie się wciągną w Pętlę czasową w Neverworld. 




Copyright © 2016 MIĘDZY STRONAMI , Blogger